summary
Kanada
jak tu opisać w
krótkim streszczeniu okres dwóch tygodni? Chyba się nie da ale jeśli komuś
będzie chciało się to czytać – będzie mi bardzo miło
Zacznę od tematu kawy bo to przychodzi mi samo na język (albo raczej na palce)… Odwiedziłem większość Kawiarni, które klasowałbym jako najlepsze w Vancouver – każda z nich inna, swoja. Każda z nich robiąca to, na co my jeszcze troszkę poczekamy w Polsce – rynek Specialty jest tutaj ogromny. Jeden powód - dlaczego jest tak duży? – ludzi w bród w kawiarniach. Nie będę rozpisywał się o sprzętach i lokalizacjach – to na wcześniejszych postach. To ludzie mimo wszystko napędzają budżet, realizowane plany i dają ogromną motywację do rozwoju – bo są klientami. A klient płaci – generalizując około 2-3 dolary za espresso, 3-5 za coś z filtra. Do tego jest codziennie (czasami nawet po 3-4 razy). Bo ich stać, bo jest rozwinięta kawiarniana kultura, bo wszędzie są karty lojalnościowe, bo po prostu kawa jest na każdym kroku – biura, sklepy, stacje, delikatesy, piekarnie, cukiernie – wszędzie stoi jakiś przelew. Poznałem tutaj fantastycznych ludzi z Prado Cafe, parunastu świetnych Kanadyjczyków z każdego chyba zakątka świata i jedną Polkę – Magdę - pracującą w świetnej Kawiarni Elysian Room (dystrybutor Synesso) – dzięki Paweł za kontakt – szkoda tylko, że tak późno.
Każdy otwarty, uśmiechnięty, pomocny i miły. Nie bałbym się samemu wyjść do miasta na imprezę – nie patrzą na Ciebie krzywo, nie stoją jak słupy byle ich tylko przetrzeć i dostać po twarzy, każdy ma swój świat i panuje tutaj wszechobecna tolerancja. Będąc z Bratem włóczyliśmy się po mieście z muzyką w samochodzie, szaleliśmy jak college guys, J choć raz od dłuższego razu wyszalałem się na zapas – potrzebowałem tego. Dzięki Artur! aaaaaaaaaaaa no i jak mógłbym zapomnieć – na chillout fifa 2012, kill zone 3 z karabinkiem move, kotek na kolana i odpoczynek przy kominku albo muza w cadillacu i do Downtown… kosmos!
Zacznę od tematu kawy bo to przychodzi mi samo na język (albo raczej na palce)… Odwiedziłem większość Kawiarni, które klasowałbym jako najlepsze w Vancouver – każda z nich inna, swoja. Każda z nich robiąca to, na co my jeszcze troszkę poczekamy w Polsce – rynek Specialty jest tutaj ogromny. Jeden powód - dlaczego jest tak duży? – ludzi w bród w kawiarniach. Nie będę rozpisywał się o sprzętach i lokalizacjach – to na wcześniejszych postach. To ludzie mimo wszystko napędzają budżet, realizowane plany i dają ogromną motywację do rozwoju – bo są klientami. A klient płaci – generalizując około 2-3 dolary za espresso, 3-5 za coś z filtra. Do tego jest codziennie (czasami nawet po 3-4 razy). Bo ich stać, bo jest rozwinięta kawiarniana kultura, bo wszędzie są karty lojalnościowe, bo po prostu kawa jest na każdym kroku – biura, sklepy, stacje, delikatesy, piekarnie, cukiernie – wszędzie stoi jakiś przelew. Poznałem tutaj fantastycznych ludzi z Prado Cafe, parunastu świetnych Kanadyjczyków z każdego chyba zakątka świata i jedną Polkę – Magdę - pracującą w świetnej Kawiarni Elysian Room (dystrybutor Synesso) – dzięki Paweł za kontakt – szkoda tylko, że tak późno.
Każdy otwarty, uśmiechnięty, pomocny i miły. Nie bałbym się samemu wyjść do miasta na imprezę – nie patrzą na Ciebie krzywo, nie stoją jak słupy byle ich tylko przetrzeć i dostać po twarzy, każdy ma swój świat i panuje tutaj wszechobecna tolerancja. Będąc z Bratem włóczyliśmy się po mieście z muzyką w samochodzie, szaleliśmy jak college guys, J choć raz od dłuższego razu wyszalałem się na zapas – potrzebowałem tego. Dzięki Artur! aaaaaaaaaaaa no i jak mógłbym zapomnieć – na chillout fifa 2012, kill zone 3 z karabinkiem move, kotek na kolana i odpoczynek przy kominku albo muza w cadillacu i do Downtown… kosmos!
Miasto do życia dla
młodych ludzi nazwałbym małym rajem - wszystko jest pod ręką. Ocean, góry, parki
narodowe, każda możliwa rozrywka, każdy możliwy sport, każdy możliwy sklep z
Waszymi ulubionymi płytami, ciuchami, cokolwiek. To w Vancouver znajdziecie. Po
prostu. Zarabiasz średnio 1800 dolarów za etat, miesięcznie za pokój w dobrej
lokalizacji płacisz około 600 dolarów z opłatami, jedzenie, imprezy, zajawka –
pewnie coś jeszcze zostanie dla gospodarnego.
Jest jak w UK, pracujesz – żyjesz. Nie kombinujesz bo nikt tu tego nie robi, znajdziesz sobie jeszcze coś dodatkowego i następny hajs wpada na wydanie. Jest naprawdę dobrze. Jest jednak jeden warunek – musisz mieć znajomych albo być samotnikiem – wtedy się dostosujesz. Dla mnie chyba nie sprawia to żadnego problemu. Z resztą wiecie jak jest za barem – rozmowa – tutaj nabiera to dopiero znaczenia. Z każdym o wszystkim i wszędzie : )
Jest jak w UK, pracujesz – żyjesz. Nie kombinujesz bo nikt tu tego nie robi, znajdziesz sobie jeszcze coś dodatkowego i następny hajs wpada na wydanie. Jest naprawdę dobrze. Jest jednak jeden warunek – musisz mieć znajomych albo być samotnikiem – wtedy się dostosujesz. Dla mnie chyba nie sprawia to żadnego problemu. Z resztą wiecie jak jest za barem – rozmowa – tutaj nabiera to dopiero znaczenia. Z każdym o wszystkim i wszędzie : )
Uwielbiam takie
wyjazdy i poza corocznymi wyjazdami do Czech
od przylotu z Anglii ponad 4 lata temu nie byłem nigdzie dłużej. I nawet
nie wiecie jak mi tego brakowało. Ci, którzy mnie znają pewnie choć raz słyszeli
o tym, że gdzieś bym poleciał za granice…
A najlepsze są wypady w miasto publicznym transportem, ze słuchawkami na uszach i mapą w telefonie – wolność…
Bądźcie pewni, że wrócę do Vancouver choćby na drugi trip
A najlepsze są wypady w miasto publicznym transportem, ze słuchawkami na uszach i mapą w telefonie – wolność…
Bądźcie pewni, że wrócę do Vancouver choćby na drugi trip
dzięki Artur i Martyna za wszystko!!!
łooo, ale świetne zdjęcia! strasznie Ci zazdroszczę! musisz koniecznie wpaść w odwiedziny poopowiadać :)
OdpowiedzUsuń